
czwartek, 20 marca 2008
poniedziałek, 17 marca 2008
stan trzeci w błękitach, czyli robi się gorąco
Udało się kupić 80min taśmy! Mam teraz grubo ponad dwie godziny na LP. Pomna jednak działań suszarkowych postanowiłam kolejne „studio” ustawić w łazience na podgrzewanej podłodze. I znowu: statywy, przedłużacze, kable, kabelki, sprzęty, kartka, oświetlenia, próbne kadry i temperatura nastawiona na 25 stopni. Hope, że kocioł nie ekspoloduje .Kolejna kostka lodu czeka na wielkie wyjście z zamrażarki. W domu buzowało, grzejniki dawały pełną parą... a podłoga w łazience ani drgnie o stopień. 10 minut. Nic. 15 minut. Nic. 30 minut. No i nadal jedno wielkie NIC... Północ za pasem, jutro muszę zwrócić kamerę.
Jak nie pałą, to go kijem. Statywy, przedłużacze, kable, kabelki, sprzęty, kartka, oświetlenia powędrowały do kuchni, gdzie przy zamkniętych szczelnie drzwiach 4 grzejniki na kuchence pokazały swoją moc. Próbne kadry, lewo, prawo i tylko ta niepewność: w którą stronę pójdzie kolejna zmiana stanu. Poziomica pokazuje niby idealną równość blatu, ale którz to wie, co mnie jeszcze zaskoczy...
Ze wstydu, nie przyznam się co było przyczyną przerwania nagrania po 30 min i konieczności wzięcia kolejnej płachty papieru, kolejnych ustawień kamery, aparatu i kolejnego wejścia kolejnej kostki lodu.
W miarą upływu czasu kostka przyzwoicie topniała, temperatura powietrza rosła, a kolejne części garderoby lądowały na podłodze. Przysłowie mówi chyba o rozbieraniu się do rosołu, a tu? proszę bardzo: do kostki lodu :) I kto by pomyślał: co jedna kostka lodu jest w stanie zrobić z człowiekiem :)
Było dosyć późno, czy raczej patrząc od strony poranka już wcześnie, gdy odciągałam kałużę przy pomocy papierowych ręczników przenoszonych nad głównym aktorem na talerzyku. Chyba żadna kropla nie spadła tam gdzie nie powinna. Było za gorąco, za sucho i za późno, by to zarejestrować analizatorem wzrokowym :) O mały figiel kałuża wyszłaby z kadru, ale udało się ująć całość. Zwinęłam rozgrzane do czerwoności „studio” i padłam wyczerpana w ramiona Morfeusza. A tam? Śniłam o kostkach lodu, które płonęły żywym ogniem. Może to jakiś pomysł na moje przerywniki-cięcia? A może zostawić tak jak jest... A jest śladowo i chyba to jest TO.
Jutro mam nadzieję zgrać zarejestrowane na taśmie filmy i... zobaczyć co z tego wyszło. Ufając, że nie będzie to szydło z worka, pozdrawiam czytających i załączam poklatkowe zdjęcia z trzeciej odsłony Zmiany Stanu Skupienia – niestety z czarnymi paskami po bokach, ale zaćmienie umysłu tłumaczę zbytnią ilością gorących wrażeń przekornie związanych z lodem.
Jak nie pałą, to go kijem. Statywy, przedłużacze, kable, kabelki, sprzęty, kartka, oświetlenia powędrowały do kuchni, gdzie przy zamkniętych szczelnie drzwiach 4 grzejniki na kuchence pokazały swoją moc. Próbne kadry, lewo, prawo i tylko ta niepewność: w którą stronę pójdzie kolejna zmiana stanu. Poziomica pokazuje niby idealną równość blatu, ale którz to wie, co mnie jeszcze zaskoczy...
Ze wstydu, nie przyznam się co było przyczyną przerwania nagrania po 30 min i konieczności wzięcia kolejnej płachty papieru, kolejnych ustawień kamery, aparatu i kolejnego wejścia kolejnej kostki lodu.
W miarą upływu czasu kostka przyzwoicie topniała, temperatura powietrza rosła, a kolejne części garderoby lądowały na podłodze. Przysłowie mówi chyba o rozbieraniu się do rosołu, a tu? proszę bardzo: do kostki lodu :) I kto by pomyślał: co jedna kostka lodu jest w stanie zrobić z człowiekiem :)
Było dosyć późno, czy raczej patrząc od strony poranka już wcześnie, gdy odciągałam kałużę przy pomocy papierowych ręczników przenoszonych nad głównym aktorem na talerzyku. Chyba żadna kropla nie spadła tam gdzie nie powinna. Było za gorąco, za sucho i za późno, by to zarejestrować analizatorem wzrokowym :) O mały figiel kałuża wyszłaby z kadru, ale udało się ująć całość. Zwinęłam rozgrzane do czerwoności „studio” i padłam wyczerpana w ramiona Morfeusza. A tam? Śniłam o kostkach lodu, które płonęły żywym ogniem. Może to jakiś pomysł na moje przerywniki-cięcia? A może zostawić tak jak jest... A jest śladowo i chyba to jest TO.
Jutro mam nadzieję zgrać zarejestrowane na taśmie filmy i... zobaczyć co z tego wyszło. Ufając, że nie będzie to szydło z worka, pozdrawiam czytających i załączam poklatkowe zdjęcia z trzeciej odsłony Zmiany Stanu Skupienia – niestety z czarnymi paskami po bokach, ale zaćmienie umysłu tłumaczę zbytnią ilością gorących wrażeń przekornie związanych z lodem.
niedziela, 16 marca 2008
stan drugi w pomarańczach, czyli kolejne niespodzianki
Studiowanie instrukcji obsługi kamery cyfrowej zajęło trochę czasu i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że kamera cyfrowa i owszem, ale zapis na jest na kasecie...OK, nabyłam najdłuższą kasetę 60 min, co po włączeniu opcji nagrywania na LP dawało max 1,5 godziny filmu. Czy to wystarczy do zmiany stanu skupienia i wyschnięcia? Chyba tak.
Będąc dobrej myśli zaopatrzona w niezbędne ilości gniazdek wtykowych ustawiłam „studio”. Na jednym statywie aparat (już bez automatycznego pomiaru ostrości i z naładowaną na maxa baterią), na drugim kamera (podłączona do prądu, gdyż wydolność baterii wg opisu technicznego nie przekraczała 1 godziny). Oświetlenie jedno, oświetlenie drugie, wstępne przymiarki do kadrowania z obu punktów, kostka posadzona i wielka niewiadoma: w która stronę pójdzie topnienie... Wyjdzie z kadru, czy nie wyjdzie?
A swoją drogą ciekawe czy ktoś wie jak długo topi się kostka lodu w temperaturze powietrza 21,5? O, błoga nieświadomości. Prawie 2 godziny!!! W ruch poszła zatem suszarka do włosów i podgrzewanie stołu od dołu - wciśnięcie się z nią pomiędzy wszystkie kable i sprzęty było niezłą ekwilibrystyką. Najpierw, próbując wetknąć ów kolejny sprzęt w gąszcz kabli w listwie, nieopatrznie wyłączyłam główne oświetlenie. Za drugim podejściem kamerę. Statyw z aparatem się przesunął, a przy zmianie omdlewającej ręki uzbrojonej w źródło ciepła, stół zadrżał nie raz, co kamera oczywiście skrzętnie zarejestrowała... Nie ma co, filmowiec ze mnie jak z koziej ....... trąba.
Kostka stopniała, zostało 15 min do końca kasety, a ja zostałam z kałużą wody, która raczej w kwadrans sama nie wyparuje, a i papier nie wyschnie. Odsysanie wody strzykawką wydawało się dobrym pomysłem do czasu jak, nie wiedzieć dlaczego, drobinki kropelek wody wystrzeliły z niej tuż obok głównego bohatera czyli kałuży. Ręczniki papierowe poszły w ruch. Kamera stop. Odessać. Kamera w ruch. Zdjęcie. Kamera stop. Odessać. Kamera w ruch. Zdjęcie. Za dobrze szło, więc wieeeelka kropla wody musiała, po prostu musiała spaść tam, gdzie spaść nie powinna... Stało się. Trudno. Jadę dalej.
Kałuża „wyschła” teraz trzeba wysuszyć papier. Suszarka poszła po raz kolejny w ruch. Tym razem już od góry. No i... no i papier się przesunął, papier powrócił, papier poszedł w górę, papier opadł, papier wysechł. Koniec.
Następnego dnia okazało się, że mimo wgrania odpowiednich sterowników, filmu z kamery nie ma jak zrzucić, bo jako taka nie istnieje dla mojego komputera. Decyzja o kupnie kolejnej taśmy została powzięta. Będzie kolejna próba, ale o tym za moment w kolejnej odsłonie. Co wyszło z tego topnienia można zobaczyć w załączonym pliku zrobionym z poklatkowych zdjęć (tylko proszę nie pytać mnie dlaczego kostka w pierwszym ujęciu nie topi się od zera...)
PS1 szczególne ukłony dla Asi - naszego guru od PhotoShopa - gdyby nie ona obróbka 60 zdjęć z 2-ch godzin wydłużyłaby się chyba w nieskończoność. Opcja Create new fill or adjustment layer zadziałała jak nalezy THX!
PS2 Okazało się, że nijak nie idzie załadować jpg'ów do Premiera. Przyjmuje mi tylko tiffy. Przeejścia są kolejną zagadką. Wstawiłam, są, ale nie działają. Jak niepyszna powróciłam do Pinacla. Likwidacja nieszczęsnych bocznych, czarnych pasków wymagała kolejnych eksperymentów. Format umożliwiający ich nieobecnośc to 720x541. Ciekawe co?
Będąc dobrej myśli zaopatrzona w niezbędne ilości gniazdek wtykowych ustawiłam „studio”. Na jednym statywie aparat (już bez automatycznego pomiaru ostrości i z naładowaną na maxa baterią), na drugim kamera (podłączona do prądu, gdyż wydolność baterii wg opisu technicznego nie przekraczała 1 godziny). Oświetlenie jedno, oświetlenie drugie, wstępne przymiarki do kadrowania z obu punktów, kostka posadzona i wielka niewiadoma: w która stronę pójdzie topnienie... Wyjdzie z kadru, czy nie wyjdzie?
A swoją drogą ciekawe czy ktoś wie jak długo topi się kostka lodu w temperaturze powietrza 21,5? O, błoga nieświadomości. Prawie 2 godziny!!! W ruch poszła zatem suszarka do włosów i podgrzewanie stołu od dołu - wciśnięcie się z nią pomiędzy wszystkie kable i sprzęty było niezłą ekwilibrystyką. Najpierw, próbując wetknąć ów kolejny sprzęt w gąszcz kabli w listwie, nieopatrznie wyłączyłam główne oświetlenie. Za drugim podejściem kamerę. Statyw z aparatem się przesunął, a przy zmianie omdlewającej ręki uzbrojonej w źródło ciepła, stół zadrżał nie raz, co kamera oczywiście skrzętnie zarejestrowała... Nie ma co, filmowiec ze mnie jak z koziej ....... trąba.
Kostka stopniała, zostało 15 min do końca kasety, a ja zostałam z kałużą wody, która raczej w kwadrans sama nie wyparuje, a i papier nie wyschnie. Odsysanie wody strzykawką wydawało się dobrym pomysłem do czasu jak, nie wiedzieć dlaczego, drobinki kropelek wody wystrzeliły z niej tuż obok głównego bohatera czyli kałuży. Ręczniki papierowe poszły w ruch. Kamera stop. Odessać. Kamera w ruch. Zdjęcie. Kamera stop. Odessać. Kamera w ruch. Zdjęcie. Za dobrze szło, więc wieeeelka kropla wody musiała, po prostu musiała spaść tam, gdzie spaść nie powinna... Stało się. Trudno. Jadę dalej.
Kałuża „wyschła” teraz trzeba wysuszyć papier. Suszarka poszła po raz kolejny w ruch. Tym razem już od góry. No i... no i papier się przesunął, papier powrócił, papier poszedł w górę, papier opadł, papier wysechł. Koniec.
Następnego dnia okazało się, że mimo wgrania odpowiednich sterowników, filmu z kamery nie ma jak zrzucić, bo jako taka nie istnieje dla mojego komputera. Decyzja o kupnie kolejnej taśmy została powzięta. Będzie kolejna próba, ale o tym za moment w kolejnej odsłonie. Co wyszło z tego topnienia można zobaczyć w załączonym pliku zrobionym z poklatkowych zdjęć (tylko proszę nie pytać mnie dlaczego kostka w pierwszym ujęciu nie topi się od zera...)
PS1 szczególne ukłony dla Asi - naszego guru od PhotoShopa - gdyby nie ona obróbka 60 zdjęć z 2-ch godzin wydłużyłaby się chyba w nieskończoność. Opcja Create new fill or adjustment layer zadziałała jak nalezy THX!
PS2 Okazało się, że nijak nie idzie załadować jpg'ów do Premiera. Przyjmuje mi tylko tiffy. Przeejścia są kolejną zagadką. Wstawiłam, są, ale nie działają. Jak niepyszna powróciłam do Pinacla. Likwidacja nieszczęsnych bocznych, czarnych pasków wymagała kolejnych eksperymentów. Format umożliwiający ich nieobecnośc to 720x541. Ciekawe co?
piątek, 7 marca 2008
złośliwość rzeczy martwych, czyli pierwsza próba
Kamery nie posiadam - pożyczyłam. Felernie, gdyż po zapoznaniu się z całą instrukcją i naładowaniu baterii, okazało się, że nie posiadam kasety, a jej zorganizowanie z przyziemnych przyczyn musi być odłożone w czasie. Póki co, musiał wystarczyć aparat fotograficzny i zdjęcia poklatkowe. To co wyszło jest dalekie od zamierzeń, ale jest Coś czy raczej Cokolwiek. Podłoże, na którym umieszczona została kostka lodu okazało się równią pochyłą i cała Jej Wysokość Topliwość powędrowała, zamiast wokół, w tył. Aparat był nastawiony na automatyczne mierzenie ostrości (błąd!) i z upływem czasu, gdy kostka stopniała w pkt pomiaru, fokus "poszedł" jak chciał. Nie ma też niestety ostatniego ujęcia, bo... siadła bateria w aparacie. I niech ktoś mi powie, że to nie jest złośliwość rzeczy martwych. Ok, brak wyobraźni z mojej strony też się przyczynił do tego niewypału. Załączony plik ma ok 8 mega, więc nie wiem czy uda mi się go umieścić, ale mniejszego jakoś w pinaclu nie szło wygenerować. Reasumując: to co zamieszczam nie ma wiele wspólnego z tym, co ma powstać. Jest jedynie dokumentacją niepowodzeń i zapisem chybionych decyzji - co ma swoją wartość, bo to przecież właśnie na błędach człek się uczy...
zmiana stanu skupienia
Czasem życie pisze scenariusze, ale jak na ironię zdarza się też na odwrót. Ot, ulotność bytu.
proszę o nie komentowanie tego posta
proszę o nie komentowanie tego posta
Subskrybuj:
Posty (Atom)