sobota, 5 kwietnia 2008

przerywnik trzeci, czyli chciałaby dusza do raju... utraconego

To juz sama nie wiem, czy literować stany skupienia, czy tylko załączać milknąć w nadziei, że sprostam zamierzonemu. Ech, natura chyba silniejsza. Jakby co, to na początku uprzedzałam, że sporo „gadam”. Niechby tylko nie stało się tak ją z tą krową, co to dużo ryczy, a jaki jest koniec każdy dobrze wie. Ale do rzeczy:
Zielony – kolor, który czasem miewa się w głowie?
Nadzieja – na odzyskanie?
Wiosna – życia?
Od końca – do początku?
Na starość – dziecinniejemy? rozmywamy się?
OK, już milknę i załączam oczekując na werdykt :)

A może by tak pierwszy przerywnik w drugą stronę pojechać od rozmycia do granicy w kolorze garniturowym (cokolwiek on znaczy, bo przekaz hope, że jasny, jasnawy? hm?)?

przerywnik drugi, czyli 9 sekund w kolorach ognistych :)

O czym to?
O zakręceniu?
O kolorze wyzwalającym emocje diametralnie inne niż chłodna nieuchronność topnienia?
O poruszeniu?
O nienasyceniu?
O tym, że WARTO nawet za cenę utraty „kolorytu” i części swojej nienagannej błękitności?
A co ja się będę tu rozpisywać i rozentuzjazmowywać :) To ma podobno działać bez mojego gadania. Oczekuję zatem komentarza w sprawie celności trafienia lub chybienia.