czwartek, 21 stycznia 2010

pole minowe, czyli walczę z techniką i obrywam


Uparłam się i siedzę walcząc już kolejny tydzień z programem. Dla mnie to pole minowe, a ikony gadają w nieznanym języku - komputerowym. Oj, brak mi ostatnich 2 zajęć...
Pytanie 1: dlaczego film, który bez problemu otwiera się na kompie, po włożeniu go do Premiera nie ma dźwięku? Pytanie 2: dlaczego kolejny film, który już ma dźwięk w Premierze, to po przycięciu przenosi tylko wideo bez dźwięku?
Mogłabym długo i mięsiście pisać o kłodach, które technika rzuca pod klawisze, ALE w ostatnich dniach coś drgnęło. COŚ w premierze zaczęło się dziać dobrego z moimi tworami. Tnę, wstawiam, rżnę żyletką, wstawiam pkt węzłowe w dźwięku, ściszam i... głównie walczę na milimetry klatek i setne sekund, bo składam mój pomysł z sekundowych, lub parosekundowych sekwencji. Sekwencje modyfikuję blokując raz obraz, raz dźwięk - to robota... dosyć precyzyjna . Ale sobie wymyśliłam na pierwsze spotkanie z panem premierem. Chyba zamiast żyletki powinnam zaopatrzyć się w skalpel i mikroskop. Póki co, grzecznie zapisuję całość. Do doświadczeń z eksportem jeszcze nie doszłam, więc zamieszczam zrzut ekranowy z pola walki.