Blog to blog. Nie jestem szczęśliwa z faktu jego posiadania i konieczności wyblogowywania swoich myśli Szczerze? Mam poczucie, że kazano mi zamontować kamerę w miejscu, w którym dokonuję ablucji... Tak, tak wiem, że można pozakładać, obwarować i zacieśnić krąg wstępujących-buszowaczy nawet do jednej osoby Szanownego Profesora, ale czy to aby nie mija się z ideą bloga samą w sobie?
Skoro jednak ma być blog, to jak mówią: jedziemy z koksem.
Pomysł na multimedialne COŚ dojrzewał od paru miesięcy. Kręcił się w kółko, zbaczał, wzlatywał, ulatniał się. O! Właśnie! Ulatniać i Wzlatywać. To są chyba adekwatne słowa do tego o czym będzie poniżej. Zanim jednak przejdę do sedna jeszcze słowo tytułem wyjaśnienia, bo bądź co bądź nie znamy się. Mimo dość pokaźnej ilości wyrzucanego przez siebie słowa pisanego, w popełnianych przeze mnie projektach mam, jakby na przekór temu, skłonności do minimalizmu i upraszczania.
Ale zacznijmy od początku.
Tytuł roboczy pierwszy brzmi: Stan skupienia
Tytuł roboczy drugi: marzenia o błękicie/o kolorze
Aktorzy: Kostka lodu - sztuk jeden
Rekwizyty: Papier – także sztuk jeden
Fabuła: Kostka lodu leży (stoi?) na kartce papieru. Leży i leży, stoi i stoi, i nic się nie dzieje. Tu wchodzi ujęcie lub zdjęcie/zdjęcia wodospadu / rwącej rzeki. Kostka stojąc topnieje nieco. Tu kolejne ujęcie/zdjęcie tym razem pary pod ciśnieniem. Wokół kostki tworzy się kałuża. Proces topnienia zostaje ponownie przerwany wtrąceniem np padającego śniegu lub lodu, czy czegoś w tym rodzaju. Kostka stopniała. Kałuża się powiększa. Wysycha. Zostaje sam papier – odkształcony.
Warstwa muzyczna: wymruczany, a może wyśpiewany wyszeptaniem pewien fragment utworu z repertuaru grupy Czerwony Tulipan: „Jedyne co mam to złudzenia, że mogę mieć własne pragnienia, jedyne co mam, to złudzenia, że mogę je mieć”
The end czyli koniec, kropka, pl.
No i jak? Za prosto? Za mało jak na rozbudowany projekt multimedialny? Co mogę jeszcze dodać, by obronić ten zamysł? Ano chyba tylko, że ta prosta fabuła ma w zamyśle opowiadać o człowieku. O wtłoczeniu go w jakieś konkretne ramy do formowania kostek w procesie socjalizacji, o jego rolach/roli, którą chcąc nie chcąc, z racji bycia konkretną kostką, musi pełnić, o marzeniach i szarej rzeczywistości. No i o tym, że nawet jeśli pełni on rolę tylko zwykłej kostki lodu, to po przejściu w inny stan świadomości, jakim jest niebyt fizyczny, odciska piętno na tym co po nim pozostaje. A pozostaje odkształcona przez stopniałą wodę kartka papieru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Witam. Cieszę się że mimo oporów jako pierwsza zameldowała się Pani na blogerze. Proszę nie traktować bloga jako środka opresji, tylko jako narzędzie porozumiewawcze.
Co do tematu, to uważam że znalazła Pani ciekawy punkt wyjścia. Zastanawiam się jednak czy zbyt literacko nie podchodzi Pani do niego. A jak nie literacko to na pewno zbyt ilustracyjnie (wodospad, para, śnieg itp.). Może należało by skupić się głównie na tej kostce lodu i papierze. Na obserwacji zachodzących tam procesów. Też nie jestem przekonany do tej piosenki.
Tak czy inaczej problem ciekawy. Można teraz wykonać jakieś próby ujęć i zobaczyć co z tego wyjdzie.
Można zastanowić się nad skalą itp.
Do dzieła!
I jeszcze jedna uwaga dot. bloga myślę że fajnie by było jak by Pani (zresztą tak jak i pozostali studenci) umieściła zdjęcie. Niestety nie znam Państwa na tyle dobrze aby rozpoznawać po nazwisku. Łatwiej by było wiedzieć z kim sie rozmawia (koresponduje) widząc jego twarz.
Pozdrawiam.
Odwituję - przy pomocy "narzędzia porozumiewawczego"
Początkowo zamysł z kostką był dokładnie taki, jak Pan sugeruje: kostka-topnienie-papier-ślad. Monotonia procesu i cisza, może nie całkowita, ale jednak cisza. Natomiast te "przerywniki obrazowe" innymi stanami skupienia wody + np dodany do nich dźwięk, były pomyślane jako bardzo krótkie, szybkie sekwencje tnące ten postępujący, prawie statyczny proces. Po głowie chodziły też inne rozwiązania, ale o tym napisze w odrębnym poście, czy jak to tam się na tym blogu nazywa.
Co do chęci zamieszczenia kawałka linii melodycznej wspomnianego utworu, to do negocjacji jeszcze powrócimy, ale już na innym, bardziej zaawansowanym etapie projektu.
Za literacko powiada Pan... za ilustracyjnie... No cóż, uprzedzałam, że używam zbyt wielu słów, a słowa zwykle generują obrazy he, he. Poza tym, jak negocjacje, to negocjacje i pomyślałam, że trzeba tę kostkę podotykać nieco głębiej. Póki co, z pary i innych stanów skupienia nie wycofuję się - zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, bo przecież wodospad wcale nie musi znaczyć od razu Niagara. Tak czy siak, jestem za Przerywnikami, cokolwiek miałoby się za nimi kryć.
Zdjęcie? Pańskie życzenie jest już spełnione (choć zapewne znalazło się zgoła gdzie indziej, niż wskazuje na to logika układu bloga).
Pozdrawiam i thx za akceptację kostki.
PS mam nadzieję, że sugerując zastanowienie się nad skalą nie ma Pan na myśli tysiąca i jednej kostki topniejących na pustyni Gobi :)
Ewa!
Bardzo lubię Twoje wywody
Czuje się w nich i młodość i dojrzałość, dużą chęć do zdobywania świata - a to mnie u Ciebie cieszy.
zawsze chetnie ich słucham.
pozdrawiam
Paweł
Prześlij komentarz