Internet. Cudowne narzędzie. Zasiadam po raz nie-wiem-już-który w poszukiwaniu sztucznej kostki lodu. A ta niezbędna do realizacji zamierzonego.
Strzał pierwszy: Mogę nabyć 1 sztukę, 10 lub 20. Ceny? Jakieś. Przełknę. Chcę od razu 10! Wyobraźnia już na pełnych obrotach snuje zmultiplikowane ujęcia. Późna pora, piątek, więc ślę maila z zapytaniem. Odpowiedź po 5 dniach wymijająco-zanęcająca. Dzwonię i pudło. Były, nie ma, czy będą, może kiedyś, bo dostawca się zmienia, tzn właściwie go nie ma.
Strzał drugi: Stolica! Sandra już do mnie macha stamtąd, że jak by co wpadnie, dorwie, zakupi, prześle. Sprawdzam w necie ceny... i opad żuchwy nadaje mej twarzy kretyński wyraz - 1 sztuka 2 x tyle co 20 poprzednio... Rozwiązłe ujęcia na 10 kostek w ułamku sekundy redukuję do pół kostki. Może dałoby się kupić kawałek tej kostki, a w razie co PhotoShop przyjdzie w sukurs... Dzwonię. Może pomyłka. He, he pomyłka? Nie dość, że cyferki się zgadzają co do przecinka, to kostki i tak nie ma, nie będzie, może będzie, mam dzwonić dnia kolejnego. Dzwonie. Nie dość, że cena 1 sztuki poszybowała przez dobę w jeszcze bardziej kosmiczny kosmos, to meritum nieosiągalne przez najbliższe tygodnie albo i dłużej...
Strzał trzeci. Kierunek USA. Moja ostatnia deska ratunku. Jest! Jak malowana! Cena prześlicznie ciupeńka. 2,49 $. Wrzucam do wirtualnego koszyczka moją kostunię, wypełniam grzeczniusio niezbędniutkie i... WITAJ W REALU! Zakup TAK! Zapłata kartą TAK! Dostępność TAK! Wysyłka TAK! Do Polski NIE! A mówią, że internet nie ma granic :P
Ograniczona sięgnęłam do zamrażarki i wyjąwszy kolejną kostkę lodu rżnęłam ją na kolejny papier i zaczęłam pstrykać kolejne zdjęcia robiąc przerywnik drugi. Może pierwszego w ogóle nie będzie? Hm... No, nie wiem, w końcu miało to być o nadziejach i marzeniach i jeszcze o czymś, więc głupio tak beznadziejnie polec w boju. Nawet nagie kości nie będą świecić, jedynie ja oczami przed swoim alter ego za niezrealizowanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
czytając twoje komentarze raz pękam ze smiechu to znowu łzy cisna mi sie do gardła...wiem jedno, praca do mnie przemawia, czerwień...tak daje smierć ale i zycie, dwa w jednym, moze to głupie ale właśnie tak mi sie skojarzyło.Podoba mi sie zwiekszony ruch i ekpresja jak sie pojawiła.
Kolory, to życie. Niosą ze sobą znacznie więcej niż można zamknąć w słowie czy obrazie. Tak to już jest, że jednym dane będzie zobaczyć obraz, niektórzy odbiorą przekaz, inni znjadą tam coś z siebie. Każdy zrobi to na sobie tylko właściwy sposób, bo widzimy świat takim, jakim chcemy go widzieć :)
Prześlij komentarz