.. ale najpierw poproszę o akcept obrazu. Tak wiem, podobno najpierw należy robić dźwięk, a dopiero później obraz, lecz ja widocznie mam dokładnie na odwrót. Czas mnie nagli, pociecha od tygodnia słania się w 40-stopniowej gorączce, ja sie słaniam w związku ze wzmiankowanym, widmo szpitala chyba wisi nad nami (w sumie niech wisi, grunt, by nie spadło :) Walczę zatem na 3-9-20 frontach na raz i chcę, jak najszybciej się da, zapiąć całość na ostatni no, może przedostatni guzik, bo reszta leży w powijakach i błaga o moją atencję... a ja nic, tylko skupiam się w stanie totalnego topnienia.
A zatem co tu mamy oprócz kilkunastu godzin pracy i oczu na zapałkach:
- są 4 nowe przerywniki + jeden wyrzucony
- nieco zamieszania w statycznym topnieniu
- "zawrotnie" wydłużony czas o kilkanaście sekund
- i całą masę zacięć progamu, w którym składam te "poklatki" i opadają mi już łapki
Co do dźwięku, to już pisałam ostatnio: cudów nie zrobię niestety, ale może uda się tak go dobrać i złożyć, że będzie w miarę bezbolesny dla odbiorcy.
pozdrawiam, z topnijejącymi w oczach siłami
ps jeśli pierwszy przerywnik, mimo zmiany, będzie lepiej wyrzucić - nie stawiam oporów
wtorek, 29 kwietnia 2008
niedziela, 27 kwietnia 2008
całość po raz pierwszy, czyli puzle poskładane
No i jest. Nawet trochę z dźwiękiem. Trochę znaczy tyle, że:
- motyw główny będzie na pewno (no, chyba, że napotkam mega sprzeciw ze strony wiadomej, to będziemy negocjować :)
- podkład w przerywniku 1-szym chyba powinien mieć nieco dłuższy czas
- podkład w 2-gim hm.... zastanawiam się (bo to wszystko jest jeszcze baaaardzo świeże, czy przypadkiem motyw z 1-go nie powinien się po prostu powtarzać przy 3-ch następnych „rwaniach”
- a dalej (tj po drugim "przerywniku") praca nad dźwiekeim się urywa, lecz kroczy nadal :)
tyle mam i tyle załączam czekajac opinii wszelakich
PS w pojedynku o palmę pierwszeństwa w przerywniku różanym wygrał Bond, James Bond (w końcu gustował we wstrząśniętym, NIE MIESZANYM, więc nie pomieszałam)
- motyw główny będzie na pewno (no, chyba, że napotkam mega sprzeciw ze strony wiadomej, to będziemy negocjować :)
- podkład w przerywniku 1-szym chyba powinien mieć nieco dłuższy czas
- podkład w 2-gim hm.... zastanawiam się (bo to wszystko jest jeszcze baaaardzo świeże, czy przypadkiem motyw z 1-go nie powinien się po prostu powtarzać przy 3-ch następnych „rwaniach”
- a dalej (tj po drugim "przerywniku") praca nad dźwiekeim się urywa, lecz kroczy nadal :)
tyle mam i tyle załączam czekajac opinii wszelakich
PS w pojedynku o palmę pierwszeństwa w przerywniku różanym wygrał Bond, James Bond (w końcu gustował we wstrząśniętym, NIE MIESZANYM, więc nie pomieszałam)
czwartek, 24 kwietnia 2008
przerywnik przedpierwszy, czyli sztyrlic kontra 007 w różach
PYTANIE
No, i pytanie: czy przerywnik powinien być na modłę radziecką, czy amerykańską. Już wyjaśniam o co chodzi. Otóż w pierwszej wersji gdy ktoś miał wejść, to musiał stanąć przed np drzwiami, nasinąć klamkę, otworzyć wrota, przestąpić próg przekładając raz jedną, raz drugą stopę, zamknąć otworzone i dopiero wtedy był w środku. W drugiej wersji wystraczyło, że stał "przed", a w następnym ujęciu już był "w" i wszystko było jasne :) ...Pewnego dnia Gestapo zablokowało wszystkie wyjścia z budynku. Sztyrlic ich przechytrzył wyszedł wejściem.
SKŁAD
Przerywnik składa się niejako z 2-ch części. Mogą być razem (Sztyrlic), lub tyko druga (007). No i stoję w kropce. Na oba wyjścia mam apetyt, choć jedno jest z innej bajki. Może to i dobrze... Sztyrlic się zamyślił, spodobało mu się to. Więc zamyślił się jeszcze raz.
O CZYM TO
A tak w ogóle, to jest o naiwnej nadziei na nieistnienie konsekwencji he, he. Fajnie by było, gdyby tak było... oj, tak. Zapomniałabym dodać, że dzieci dzielą się na szczęśliwe i czyste.
To tyle w kwestii przerywników. Teraz biorę się za składanie puzli.
No, i pytanie: czy przerywnik powinien być na modłę radziecką, czy amerykańską. Już wyjaśniam o co chodzi. Otóż w pierwszej wersji gdy ktoś miał wejść, to musiał stanąć przed np drzwiami, nasinąć klamkę, otworzyć wrota, przestąpić próg przekładając raz jedną, raz drugą stopę, zamknąć otworzone i dopiero wtedy był w środku. W drugiej wersji wystraczyło, że stał "przed", a w następnym ujęciu już był "w" i wszystko było jasne :) ...Pewnego dnia Gestapo zablokowało wszystkie wyjścia z budynku. Sztyrlic ich przechytrzył wyszedł wejściem.
SKŁAD
Przerywnik składa się niejako z 2-ch części. Mogą być razem (Sztyrlic), lub tyko druga (007). No i stoję w kropce. Na oba wyjścia mam apetyt, choć jedno jest z innej bajki. Może to i dobrze... Sztyrlic się zamyślił, spodobało mu się to. Więc zamyślił się jeszcze raz.
O CZYM TO
A tak w ogóle, to jest o naiwnej nadziei na nieistnienie konsekwencji he, he. Fajnie by było, gdyby tak było... oj, tak. Zapomniałabym dodać, że dzieci dzielą się na szczęśliwe i czyste.
To tyle w kwestii przerywników. Teraz biorę się za składanie puzli.
piątek, 11 kwietnia 2008
przerywnik pierwszy po raz drugi, czyli...
... będzie jeszcze przerywnik przedpierwszy lub, jak kto woli, zerowy.
Podejmując próbę - jak to określił SzP Prof - odkonceptualizowania projektu, wracam do źródeł czyli założeń. Wrzucam milknąc... (co nie jest normalne :)
Podejmując próbę - jak to określił SzP Prof - odkonceptualizowania projektu, wracam do źródeł czyli założeń. Wrzucam milknąc... (co nie jest normalne :)
sobota, 5 kwietnia 2008
przerywnik trzeci, czyli chciałaby dusza do raju... utraconego
To juz sama nie wiem, czy literować stany skupienia, czy tylko załączać milknąć w nadziei, że sprostam zamierzonemu. Ech, natura chyba silniejsza. Jakby co, to na początku uprzedzałam, że sporo „gadam”. Niechby tylko nie stało się tak ją z tą krową, co to dużo ryczy, a jaki jest koniec każdy dobrze wie. Ale do rzeczy:
Zielony – kolor, który czasem miewa się w głowie?
Nadzieja – na odzyskanie?
Wiosna – życia?
Od końca – do początku?
Na starość – dziecinniejemy? rozmywamy się?
OK, już milknę i załączam oczekując na werdykt :)
A może by tak pierwszy przerywnik w drugą stronę pojechać od rozmycia do granicy w kolorze garniturowym (cokolwiek on znaczy, bo przekaz hope, że jasny, jasnawy? hm?)?
Zielony – kolor, który czasem miewa się w głowie?
Nadzieja – na odzyskanie?
Wiosna – życia?
Od końca – do początku?
Na starość – dziecinniejemy? rozmywamy się?
OK, już milknę i załączam oczekując na werdykt :)
A może by tak pierwszy przerywnik w drugą stronę pojechać od rozmycia do granicy w kolorze garniturowym (cokolwiek on znaczy, bo przekaz hope, że jasny, jasnawy? hm?)?
przerywnik drugi, czyli 9 sekund w kolorach ognistych :)
O czym to?
O zakręceniu?
O kolorze wyzwalającym emocje diametralnie inne niż chłodna nieuchronność topnienia?
O poruszeniu?
O nienasyceniu?
O tym, że WARTO nawet za cenę utraty „kolorytu” i części swojej nienagannej błękitności?
A co ja się będę tu rozpisywać i rozentuzjazmowywać :) To ma podobno działać bez mojego gadania. Oczekuję zatem komentarza w sprawie celności trafienia lub chybienia.
O zakręceniu?
O kolorze wyzwalającym emocje diametralnie inne niż chłodna nieuchronność topnienia?
O poruszeniu?
O nienasyceniu?
O tym, że WARTO nawet za cenę utraty „kolorytu” i części swojej nienagannej błękitności?
A co ja się będę tu rozpisywać i rozentuzjazmowywać :) To ma podobno działać bez mojego gadania. Oczekuję zatem komentarza w sprawie celności trafienia lub chybienia.
piątek, 4 kwietnia 2008
przerywnik pierwszy, czyli zakup sztucznej kostki
Internet. Cudowne narzędzie. Zasiadam po raz nie-wiem-już-który w poszukiwaniu sztucznej kostki lodu. A ta niezbędna do realizacji zamierzonego.
Strzał pierwszy: Mogę nabyć 1 sztukę, 10 lub 20. Ceny? Jakieś. Przełknę. Chcę od razu 10! Wyobraźnia już na pełnych obrotach snuje zmultiplikowane ujęcia. Późna pora, piątek, więc ślę maila z zapytaniem. Odpowiedź po 5 dniach wymijająco-zanęcająca. Dzwonię i pudło. Były, nie ma, czy będą, może kiedyś, bo dostawca się zmienia, tzn właściwie go nie ma.
Strzał drugi: Stolica! Sandra już do mnie macha stamtąd, że jak by co wpadnie, dorwie, zakupi, prześle. Sprawdzam w necie ceny... i opad żuchwy nadaje mej twarzy kretyński wyraz - 1 sztuka 2 x tyle co 20 poprzednio... Rozwiązłe ujęcia na 10 kostek w ułamku sekundy redukuję do pół kostki. Może dałoby się kupić kawałek tej kostki, a w razie co PhotoShop przyjdzie w sukurs... Dzwonię. Może pomyłka. He, he pomyłka? Nie dość, że cyferki się zgadzają co do przecinka, to kostki i tak nie ma, nie będzie, może będzie, mam dzwonić dnia kolejnego. Dzwonie. Nie dość, że cena 1 sztuki poszybowała przez dobę w jeszcze bardziej kosmiczny kosmos, to meritum nieosiągalne przez najbliższe tygodnie albo i dłużej...
Strzał trzeci. Kierunek USA. Moja ostatnia deska ratunku. Jest! Jak malowana! Cena prześlicznie ciupeńka. 2,49 $. Wrzucam do wirtualnego koszyczka moją kostunię, wypełniam grzeczniusio niezbędniutkie i... WITAJ W REALU! Zakup TAK! Zapłata kartą TAK! Dostępność TAK! Wysyłka TAK! Do Polski NIE! A mówią, że internet nie ma granic :P
Ograniczona sięgnęłam do zamrażarki i wyjąwszy kolejną kostkę lodu rżnęłam ją na kolejny papier i zaczęłam pstrykać kolejne zdjęcia robiąc przerywnik drugi. Może pierwszego w ogóle nie będzie? Hm... No, nie wiem, w końcu miało to być o nadziejach i marzeniach i jeszcze o czymś, więc głupio tak beznadziejnie polec w boju. Nawet nagie kości nie będą świecić, jedynie ja oczami przed swoim alter ego za niezrealizowanie.
Strzał pierwszy: Mogę nabyć 1 sztukę, 10 lub 20. Ceny? Jakieś. Przełknę. Chcę od razu 10! Wyobraźnia już na pełnych obrotach snuje zmultiplikowane ujęcia. Późna pora, piątek, więc ślę maila z zapytaniem. Odpowiedź po 5 dniach wymijająco-zanęcająca. Dzwonię i pudło. Były, nie ma, czy będą, może kiedyś, bo dostawca się zmienia, tzn właściwie go nie ma.
Strzał drugi: Stolica! Sandra już do mnie macha stamtąd, że jak by co wpadnie, dorwie, zakupi, prześle. Sprawdzam w necie ceny... i opad żuchwy nadaje mej twarzy kretyński wyraz - 1 sztuka 2 x tyle co 20 poprzednio... Rozwiązłe ujęcia na 10 kostek w ułamku sekundy redukuję do pół kostki. Może dałoby się kupić kawałek tej kostki, a w razie co PhotoShop przyjdzie w sukurs... Dzwonię. Może pomyłka. He, he pomyłka? Nie dość, że cyferki się zgadzają co do przecinka, to kostki i tak nie ma, nie będzie, może będzie, mam dzwonić dnia kolejnego. Dzwonie. Nie dość, że cena 1 sztuki poszybowała przez dobę w jeszcze bardziej kosmiczny kosmos, to meritum nieosiągalne przez najbliższe tygodnie albo i dłużej...
Strzał trzeci. Kierunek USA. Moja ostatnia deska ratunku. Jest! Jak malowana! Cena prześlicznie ciupeńka. 2,49 $. Wrzucam do wirtualnego koszyczka moją kostunię, wypełniam grzeczniusio niezbędniutkie i... WITAJ W REALU! Zakup TAK! Zapłata kartą TAK! Dostępność TAK! Wysyłka TAK! Do Polski NIE! A mówią, że internet nie ma granic :P
Ograniczona sięgnęłam do zamrażarki i wyjąwszy kolejną kostkę lodu rżnęłam ją na kolejny papier i zaczęłam pstrykać kolejne zdjęcia robiąc przerywnik drugi. Może pierwszego w ogóle nie będzie? Hm... No, nie wiem, w końcu miało to być o nadziejach i marzeniach i jeszcze o czymś, więc głupio tak beznadziejnie polec w boju. Nawet nagie kości nie będą świecić, jedynie ja oczami przed swoim alter ego za niezrealizowanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)